czwartek, 30 maja 2019

Tak o mnie napisali w Gazecie Olsztyńskiej

Kiedy Teresa Rutkowska nie pracuje, pisze. Kiedyś to były wiersze, a dzisiaj... romanse. „Kwitnące łany rzepakowych pól ” okazały się takim hitem, że pani Teresa nie odkłada pióra. Teraz powstaje „Syndrom złamanego serca”. Ale do pisania siada wtedy, kiedy obowiązki są już wypełnione. A jest ich sporo. Pani Teresa od 44 lat pracuje w oświacie. Z tego ostatnie 26 lat w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niesłyszących w Olsztynie.

Pochodzi z Ostrowca Świętokrzyskiego. Jak mówi, w jej rodzinie wcześniej nie było nauczycieli. — Ja zapoczątkowałam tę tradycję — opowiada. — Moja córka też została nauczycielką. Jest muzykiem i pracujemy w jednej placówce. 
Początki były trudne. — Był pot i płacz z mojej strony — wspomina. — Po pierwsze nie mogłam się pogodzić z losem niesłyszących dzieci, że są tak nieszczęśliwe. Po drugie pot ciekł mi po plecach, bo nie mogłam się z nimi porozumieć. Brak komunikacji był straszny.

Dzieci, które mieszkały w internacie, tęskniły za mamą. — Problemy się nawarstwiały, ale ja skończyłam cztery stopnie języka migowego. Nie poddałam się — opowiada.

Wcześniej pani Teresa pracowała w kuratorium. Była pracownikiem administracyjnym. Ale cały czas się kształciła. A to podyplomówka z surdopedagogiki, a to kurs dziewiarstwa.

— Jak tak policzyłam, to mam 150 form doskonalenia — uśmiecha się. — Napisałam wiele programów, które realizuję w swojej pracy. Teraz na topie jest „Origami z wierszykami”.

Od 15 lat pani Teresa jest ekspertem ds. rozwoju nauczycieli. 
— Z uczniami jesteśmy taką minirodziną — podkreśla. — Wstaję rano i cieszę się, że pójdę do swoich dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz